Pewnego słonecznego czwartku mięliśmy okazję zasmakować studenckiego życia. No, może nie w pełnym tego słowa znaczeniu, bo mowa tu o naukowej części owej egzystencji. Już o świcie zjawiliśmy się pod budynkiem Energis Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach. Powitał nas dr hab. inż. Łukasz Orman. Po podziale klasy na dwie równe połowy niczym komórka eukariotyczna po procesie mitozy wyruszyliśmy do laboratoriów.
Pierwsza grupa zaczęła od ćwiczeń z biologii środowiskowej z panią mgr inż. Renatą Stoińską. Obserwowaliśmy piękne wykwity bakterii i grzybów na różnych rodzajach pożywek pobranych przez nas tydzień wcześniej w naszej szanownej placówce edukacyjnej. Drobnoustroje miały do dyspozycji smaczny agar, podłoże Chapmana i Sabourauda. Świadomość nasza o możliwości tworzenia bomby biologicznej wzrosła – ale w końcu nie można zabronić gronkowcom edukacji, pewnie i one chcą być elokwentne. Kolejnym punktem było mikroskopowanie – niepowtarzalna okazja by w bardzo dużym zbliżeniu popatrzeć na lokatorów zakurzonych mieszkań, zwłaszcza należących do zajętych nauką biolchemików. Mowa o pajęczakach o wdzięcznej nazwie roztocza. Ponadto możliwe było dokonanie porównania pęcherzyków płucnych należących do palaczy oraz „czystych” (różnica była diametralna!). Patrzyliśmy też na różne rodzaje włókien, proszek do prania, nabłonek pochodzący z błony śluzowej nosa oraz warstwę pleśni powstałą na luksusowym serze camembert.
Druga grupa z kolei oddała się chemicznej pasji. Zarażeni w dzieciństwie magią Galów chcieliśmy być jak Panoramix, toteż wzięliśmy zleweczki, podolewaliśmy tego do tamtego i stworzyliśmy substancję porównywalną mocą do Soku z Gumijagód. Żarty na bok, wybraliśmy roztwory soli złożonych ze słabego i mocnego elektrolitu oraz mierzyliśmy ich pecha. Ku radości zebranych sole były wyjątkowo szczęśliwe i pozostaliśmy przy standardowym pomiarze odczynu pH. Po dodaniu wskaźników obserwowaliśmy zmiany zabarwienia – powstała piękna tęcza złożona z amarantowej zarumienionej fenoloftaleiny, turkusowego błękitu bromotymolowego i innych równie zachwycających barw.
Na koniec, dla rozrywki podziwialiśmy bogate zaplecze sprzętowe naszej zacnej Politechniki Świętokrzyskiej – byliśmy oczarowani różnorodnością sprzętów, kanistrem z etanolem, wynikami pomiarów i fartuszkiem pana prorektora.
Zachwyceni naszymi obserwacjami wróciliśmy do szkoły uświadomieni i przed wpałaszowaniem pizzy umyliśmy rączki.